Nasza Firma stara się już od 123 lat, aby pozbawić Państwa stresu związanego ze źle działającym Waszym zegarkiem. Nasze działania w tej sferze podobne są do zawodu lekarza. Zawsze jesteśmy tego świadomi, że tak osobisty przedmiot jak zegarek, jeśli coś mu dolega, to tak jakbyśmy byli sami chorzy i źle się czuli. Wizyta u lekarza, jak i u zegarmistrza jest stresem związanym z niedomaganiem albo własnym albo ulubionego przedmiotu. Do tego jeszcze dochodzi zaniepokojenie czy da się „wyleczyć” nasz problem.
Dziś, już w czwartym pokoleniu świadcząc Wam nieprzerwanie nasze usługi, mamy ogromną satysfakcję, że możemy „zdjąć Wam kłopot z głowy”, że możemy naszym staraniem i doświadczeniem przyczynić się do poprawienia Waszego osobistego nastroju.
Dla naszej Firmy największą radość sprawia widoczna ulga i uśmiech z Waszej strony po „przywróceniu życia” zegarkowi. W dzisiejszym zabieganym świecie, hermetyzacji własnych doznań i myśli – okazywane przez Was odprężenie po rozwiązaniu problemu jest dla nas najwyższą satysfakcją. Dziękujemy Wam za to!
Dlatego też nie unikamy trudnych wyzwań. Nawiązujemy współpracę z wszelkimi innymi firmami produkującymi zegarki, aby móc dokonać wszelkich napraw. Tak zegarków współczesnych jak i z dawnych lat, a także tych antycznych. Mając w gronie rodzinnym samych zegarmistrzów z ogromnym doświadczeniem, również szkolonych w ojczyźnie zegarków – Szwajcarii, poddani jesteśmy jedynie ograniczeniom stworzonym celowo przez niektóre marki. Te ograniczenia rzadko kiedy są powodowane obiektywnymi powodami. Raczej mają za zadanie podnieść prestiż, a niejednokrotnie mit danej marki jako absolutnie wyjątkowej, o najwyższym stopniu komplikacji czy elitaryzmie. Wydaje się niekiedy, że jednak celem jest utrzymanie ceny ich wyrobów na nieuzasadnionym wysokim poziomie, marketingu i snobizmie. Mając jednak wieloletnie, nieprzerwane kontakty i doświadczenie możemy nawet takie marki przyjąć do przeglądu czy naprawy – jednak zdarza się, że przy konieczności wymiany pewnych elementów – możemy mieć pewne ograniczenia lub czas pozostawienia u nas zegarka jest wydłużony. Niestety, Drodzy Państwo, nowe przepisy Unii Europejskiej narzuciły pewne czasowe okresy wytwórcom zegarków. Polegają one na tym, że firmy mają „obowiązek” pozbywania się części zamiennych do swych modeli po 10 latach od zaprzestania ich produkcji. Dotyczy to wszystkich branż przemysłu precyzyjnego i elektronicznego. Ale i z tym problemem nasza firma stara się jakoś radzić przez wzgląd na przywiązanie się Państwa do zegarka. Takie podejście w Europie już zanika. Moda „bierze górę” nad tradycją i coraz częściej posiadacz zegarka wymienia go z uwagi nie na jego awaryjność czy wyeksploatowanie, a właśnie z tego powodu, że już nie jest „na topie” lub nie jest „cool”.
Z pewnością możemy niemal w każdym wypadku zdiagnozować usterki, wstępnie skalkulować koszty i w przeważającej większości przypadków podjąć się naprawy, jeśli zachodzi taka konieczność. „Zwykłe” serwisowanie wszelkich marek nie stanowi dla naszej rodzinnej firmy problemu.
Zawsze gwarantujemy jakość naszej usługi obejmując Wasz zegarek roczną bezpłatną opieką. Zawsze używamy do serwisowania i napraw oryginalnych części, prawidłowych materiałów i właściwych narzędzi. Wbrew pozorom – narzędzia użyte do prac nad danym modelem to bardzo ważna sprawa. Nie pozostawiają „śladów bytności” w mechanizmie. Co prawda nie jest to widoczne z zewnątrz, ale po otwarciu zegarka widok świetnie zachowanego mechanizmu jest bardzo przyjemny i ma wpływ zarówno na trwałość jak i wartość zegarka. Nasza firma również dba o to, co normalnie nie jest widoczne w zegarku na co dzień. Nie tylko na jego wygląd zewnętrzny. Podobnie jak samochód, który co prawda z zewnątrz ma wygląd nieco zużyty lub staroświecki, ale silnik ma „jak dzwon” i działa bez zarzutu.
Bierzemy na siebie, za Państwa, wszelkie kłopoty i koszty związane z rozwiązywaniem nietypowych czy trudnych zleceń. Wszelkie ewentualne zmiany w stosunku do ustaleń wstępnych z Państwem zawsze konsultujemy i wyczerpująco informujemy o problemach. Na każdym etapie mogą Państwo uzyskać informacje o postępach czy też problemach, na które niejednokrotnie możemy się natknąć. Każda zmiana kosztów zawsze jest z Państwem konsultowana. Chyba, że koszty są mniejsze. Zawsze liczymy koszty rzeczywiste i dlatego niejednokrotnie lubimy Was mile „zaskoczyć” mniejszymi kosztami.
Wiemy, że można nawet udzielić „dożywotniej” gwarancji, lub bardzo długoterminowej na mechanizmy, które do takiej gwarancji kwalifikujemy. Wszakże gwarancja obejmuje żywotność mechanizmu pod określonymi warunkami. I nie jest „gratisowa” tak, jak w przypadku wcześniej przywołanych samochodów. Tam mamy wieloletnie gwarancje, ale do płatnych przeglądów regularnie musimy się zgłaszać pod rygorem jej utraty.
Wreszcie pamiętamy o tym, że czas mija, części się zużywają w zegarku i zawsze informujemy Was o tym, w razie potrzeby, że Wasz ulubiony zegarek już pewnych „osiągnięć” nie będzie miał. Że nie wszystko „wytrzyma” na co do tej pory był odporny.
Mając na uwadze Wasze, drodzy Państwo, przywiązanie do czasomierzy będących w Waszych rodzinach od pokoleń, zajmujemy się również ich naprawami i nieraz całkowitą renowacją. Może to być co prawda tak kosztowne, że przekracza wartość materialną, ale nie sposób „oszacować” wartości sentymentalnej. Szanujemy to i podejmujemy się również takich napraw. Jesteśmy jeszcze w posiadaniu wielu narzędzi, „zapomnianych” przez innych zegarmistrzów, umożliwiających nam podjęcia się takich zleceń.
JÓZEF PŁONKA ZEGARMISTRZ GENEWSKI W KRAKOWIE
Założyciel firmy “Płonka” – Józef Płonka szkolił się u najlepszych zegarmistrzów w Genewie
Pierwszy zakład pradziadka Józefa Płonki mieścił się przy ul. Szewskiej 4. Warto zwrócić uwagę na wykwintny ubiór wszystkich, zwłaszcza małej dziewczynki! Cóż za czasy. Czasy kiedy w witrynie prezentowane są tylko zegarki kieszonkowe.
Zdjęcie witryny sklepowej zrobione zostało zapewne przed 1906 rokiem, ponieważ po tej dacie Firma Płonka została przeniesiona do nowego lokalu przy ul. Szewskiej 12, gdzie nieprzerwanie służy swoim klientom do dzisiaj.
Firma Płonka istnieje od 1899 roku, przetrwała 2 wojny światowe, czasy komunizmu oraz… wiele innych “współczesnych” trudności gospodarczych ????
To już ponad 122 lata! Obecnie Firma Płonka to już czwarte pokolenie zegarmistrzów.
ZAŁOŻYCIELE FIRMY – JÓZEF I JÓZEFA PŁONKA
ZBIGNIEW PŁONKA
Zbigniew Płonka – syn Józefa i Józefy Płonka – pracujący przy swoim warsztacie przy ul. Szewskiej w Krakowie.
Zbigniew Płonka to już drugie pokolenie zegarmistrzów krakowskich.
ZAKŁAD ZEGARMISTRZOWSKI PRZY UL. SZEWSKIEJ 12 W KRAKOWIE
Łukasz Płonka – trzecie pokolenie krakowskich zegarmistrzów
“Wiek Płonki”
ZEGARMISTRZ GENEWSKI W KRAKOWIE. Jubileusz przy ul. Szewskiej.
To dziwny przedmiot. Odmierza coś, co jest irytujące, czego nie da się pochwycić ani zatrzymać. Taki maleńki, ale ma dusze. I zniewala – mówi Łukasz Płonka.
Na zapleczu zakładu zegarmistrzowskiego przy ul. Szewskiej 12 nie ma zbyt wiele miejsca. Blat wąskiego warsztatu zasłaniają śrubki, lupy i pudełka z drobniutkimi częściami mechanizmów. Siadamy na twardych, drewnianych taboretach. – Tutaj się pracuje, a nie wypoczywa – wyjaśnia pan Łukasz.
Tunis, Paryż, Genewa
W 1879 Józef Płonka rozpoczął czeladniczą praktykę u ówczesnego Starszego Cechu zegarmistrzów. Praktykant miał wtedy 12 lat. Biegając codziennie na Wolnice, gdzie nakręcał zegar na wieży ratuszowej i spełniając domowe polecenia pryncypała – co należało do czeladniczych obowiązków – chłopiec nie spodziewał się pewnie, że kiedyś sam będzie najsłynniejszym zegarmistrzem Krakowa. Ale droga była długa. Po egzaminie czeladniczym Płonka wyjechał z kraju. Nie byłoby w tym nic dziwnego – galicyjska nędza zmuszała do emigracji wielu – gdyby nie kierunek. Józef Płonka wyjechał do Tunisu, by zostać pomocnikiem pracującego tam polskiego zegarmistrza. Sześcioletni pobyt zakończył się jednak mało szczęśliwie – na Stary Kontynent Płonka wrócił nie tylko z dużym doświadczeniem, ale i z malarią.
Po dwóch latach w Paryżu, krakowski zegarmistrz znalazł pracę w Genewie, w fabryce zegarków Badollet’a. Pech jednak wciąż go prześladował. Po zamachu włoskiego anarchisty – śmierci cesarzowej Sisi, szwajcarski rząd kantonalny nakazał wszystkim poddanym monarchii, którzy nie mieli obywatelstwa szwajcarskiego, natychmiastowy wyjazd z kraju.
Tym sposobem, po dziewięciu latach, Józef Płonka wrócił do Krakowa. 18 marca 1899 roku, za zezwoleniem Magistratu Stołeczno-Królewskiego Miasta Krakowa, swoje podwoje otworzył jego własny, “genewski” zakład zegarmistrzowski.
Mistrzowskie wychowanie
– Najpierw dziadek pracował przy Szewskiej 4 – opowiada Łukasz Płonka. Nie wiadomo dokładnie, który lokal zajmował zegarmistrz. Być może ten, w którym teraz mieści się optyk, a może obok, w miejscu dzisiejszego fryzjera?
Nad wejściem do zakładu Józef Płonka zainstalował pierwszy w Krakowie elektryczny zegar uliczny, wzbudzając tym sensacje w mieście. Zegar, przywieziony z Paryża, wisiał do stycznia tego 1999 roku ( – Był już całkiem skorodowany – mówi Łukasz Płonka), choć nad innymi drzwiami. W 1912 razem z teściem, znanym kuśnierzem Antonim Trąbką, Płonka kupił dom pod numerem 12.
Choć lokal wciąż jest ten sam, wnętrze coraz mniej przypomina to przedwojenne. Również większość przyrządów używanych przez Józefa Płonkę i jego uczniów służy dziś tylko jako eksponaty.
– Właściwie nie stosuje się już tamtych technik. Zegarki są coraz precyzyjniejsze, zmienia się technologia, rozrasta wiedza. Na stare mechanizmy nie mam już prawie zleceń. Choć czasem muszę jeszcze sięgnąć do skomplikowanych notatek dziadka. Bo tego zawodu człowiek uczy się przez całe życie – mówi Łukasz Płonka. Pomijając egzotyczne okoliczności, dwadzieścia lat, które Józef Płonka spędził na zbieraniu doświadczeń, nie było więc niczym nadzwyczajnym. Żmudne lata na terminowaniu i nauce spędzali potem wszyscy jego uczniowie. Także jego syn i następca, Zbigniew Płonka.
– Uczeń przychodził do warsztatu jako kilkuletnie dziecko. Najpierw tylko patrzył, chodził po ciastka do cukierni, poznawał twarze klientów i sąsiadów, nabywał ogłady. Mistrz to nie był tylko pracodawca, ale prawie ojciec – opowiada pan Łukasz.
Zawód zegarmistrza cieszył się dużą estymą. – ZEGAREK – Czasomierz to był kosztowny przedmiot. Przed wojną, a nawet później, być przy zegarku”, to był pewien prestiż. Ja swój pierwszy zegarek dostałem dopiero po maturze. Teraz to jakoś spowszedniało… – uważa Łukasz Płonka.
Emocje na pasku
Paradoksalnie, największą prosperity zakład przy ul. Szewskiej przeżywał w czasie II wojny światowej. Nie można było, co prawda, sprzedawać zegarków, ale nigdy wcześniej nie zdarzało się tyle napraw. – Dziadek zatrudniał zegarmistrzów, którzy uciekli do Krakowa ze Śląska i z Poznańskiego. Taki papier chronił przed wywózką, a Niemcy nie likwidowali zakładów rzemieślniczych – opowiada Płonka. – W końcu im też psuły się zegarki. Po wojnie utrzymano zakaz handlu. Ulica Szewska widziana z okien zakładu trochę poszarzała, ale w warsztacie niewiele się zmieniło. Józef Płonka, a od 1951 roku jego syn Zbigniew, szkolili uczniów, wymieniali szkiełka i na drewnianym warsztacie wytaczali drobniutkie elementy zegarkowych dusz.
– Bo ten zawód wymaga przede wszystkim wielkiej cierpliwości i pokory. Wobec wszystkiego – niskich dochodów, przedmiotu, który się sprzeciwia i klientów, którzy, jak coś będzie źle, zmyją ci głowę – mówi zegarmistrz.
W ciągu stu lat przez warsztat Płonki przewinęły się najróżniejsze zegarki. Pan Łukasz nie potrafi powiedzieć, kiedy trzymał w ręce najcenniejszy. – To się zdarza bez przerwy – mówi. Bo jak ocenić wartość zwykłego zegarka, który przetrwał wraz ze swoim właścicielem wojnę, wywózkę na Sybir albo do Kazachstanu? – Czasami z maleńkim, tanim przedmiotem, kupionym za pierwszą wypłatę, albo otrzymanym w prezencie pierwszokomunijnym łączy się taki bagaż emocji, że drżę o niego bardziej niż o złotego “Patka” – przyznaje Łukasz Płonka.
Najgorzej, gdy taki “zrośnięty” z właścicielem zegarek przestaje działać i żadna naprawa już mu nie pomoże. – Zegarmistrz musi być psychologiem, mieć dużą wrażliwość i zrozumieć, co dla niektórych znaczy całe życie przeżyte z jednym zegarkiem. Tego w żadnej szkole nie uczy – mówi Płonka.
Tradycja zobowiązuje
Łukasz Płonka jest o połowę młodszy od swojego zakładu. – Niełatwo żyć z takim bagażem, ale to jest pozytywne obciążenie – uważa. Firma przetrwała najpierw na przekór wichrom dziejów, potem na przekór prawom ekonomiki. – Był taki czas, kilka lat temu, kiedy miałem zamiar to rzucić. To naprawdę niezbyt dochodowy zawód, a ja mogłem przecież robić co innego i zarabiać o wiele więcej – wspomina pan Łukasz. – Ale wtedy popatrzyłem na te zegary i pomyślałem, że głupio jakoś…
I tak zakład zegarmistrzowski Józefa Płonki dobił do jubileuszu. Zmieniła się ulica Szewska, na zapleczu pracowni pojawił się komputer, a w witrynach sklepu Płonki zegarki renomowanych firm. Ale codzienna, mozolna praca – wciąż ta sama. – To jest kierat, czasem naprawdę uciążliwy. Ale trzeba to robić – podkreśla pan Łukasz. Nie planuję hucznych obchodów stulecia, jak sam twierdzi, myśli już o przyszłości. – Zawsze powtarzam, że zegarmistrzostwo jest jak smoking, który dobrze leży dopiero w czwartym pokoleniu.
100 LAT HISTORII W PIGUŁCE
Drodzy Przyjaciele, Szanowni Klienci!
W tym roku obchodzimy 100-lecie narodzin My, to znaczy Firma Płonka, najstarszy nieprzerwanie istniejący zakład zegarmistrzowski
w Stołeczno-Królewskim Mieście Krakowie.
Założyciel firmy, Józef Płonka, urodził się w 1867r., roku znaczącym, w którym Galicja uzyskała autonomię w ramach monarchii austriackiej, a w Krakowie pojawiły się pierwsze konne omnibusy. Dzięki ambicji i pracowitości chłopiec, którego dzieciństwo upłynęło w biedzie i mozole wytrwale piął się w górę. Także dosłownie, jak wówczas gdy będąc uczniem mistrza Sataleckiego, codziennie nakręcał zegar na wierzy ratuszowej na Wolnicy. Pociągała go również dal, to odleglejsza od tej, widocznej z ratuszowej wieży. Kilka lat spędził zatem jako pomocnik nadwornego zegarmistrza beja Tunisu. W Afryce nabawił się malarii, co w połączeniu z wolą dalszego kształcenia zawiodło go do Paryża i Genewy, gdzie pobierał nauki u najsławniejszych mistrzów w zegarmistrzowskim fachu. Tę ciekawość świata rozległość horyzontów zaszczepił następnie swoim potomkom.
Kiedy u samego schyłku XIX w. Józef Płonka wracał w rodzinne strony, Kraków był jeszcze małym, duszącym się w ciasnej przestrzeni miastem o zaledwie 90 tys. mieszkańców. W tej liczbie było za to aż 6000 rzemieślników, skupionych w 27 cechach reprezentujących 53 specjalności. Ale “zegarmistrz genewski” nie bał się konkurencji.
Kiedy w 1899 r. Józef Płonka zakładał przy ul. Szewskiej swój warsztat, z okien pracowni widywał rozwichrzone postacie w szerokich kapeluszach i fałdzistych pelerynach. Byli to przedstawiciele Młodej Polski, sławna bohema, która w stare mury wniosła ożywczy powiew odcisnęła trwałe piętno na wizerunku miasta. “Zegarmistrz genewski” też stał się symbolem nowych czasów. Nie wiemy, czy naprawiał zegarki /o ile w ogóle je nosili!/
Malczewskiemu, Fałatowi, Tetmajerowi, Żeleńskiemu-Boyowi czy samemu Wyspiańskiemu, ale że ich znał to pewne. Kiedy w 1912 r. Józef Płonka ostatecznie przenosił firmę na stałe miejsce pod numer 12-ty, staraniem prezydenta Lea powstał Wielki Kraków w niemal dzisiejszych granicach. Miasto miało już 180 tys. mieszkańców, było zelektryfikowane, jeździł tramwaj i otwierano pierwsze kino “Uciechę”. I tak firma i miasto wzrastały razem, równocześnie zrastając się tak, że dziś chyba żaden Krakus nie wyobraża sobie Starego Miasta bez
charakterystycznego, wielkiego zegara nad pracownia Firmy Płonka. Zegara, który odmierza rytm życia miasta i jego mieszkańców. Razem z miastem firma przetrwała dwie wojny światowe. Podczas II-giej, dając fikcyjne zatrudnienie, uratowała wielu ludzi przed wywózką na przymusowe roboty do Rzeszy. Koniec wojny zamiast wyzwolenia oznaczał początek komunizmu. Dla kraju, miasta i firmy nastały złe czasy.
Kiedy Józef Płonka, niemal do ostatka tkwiąc przy ukochanym warsztacie, umierał w 1951 r., pod Krakowem powstała Nowa Huta. Nim nowa dzielnica zrosła się z miastem, długo była symbolem koszmarnej epoki stalinowskiej. Komuniści ze szczególną gorliwością zwalczali tradycję i prywatną własność, rzemiosło borykało się więc z wielkimi trudnościami.
Przez najgorszy okres firmę przeprowadziła Józefa Płonka, żona założyciela, kobieta – instytucja. Całe dnie spędzając w warsztacie, skrupulatnie prowadziła księgi, nie dając władzom pretekstu do zamknięcia firmy. Taką, z troską pochyloną nad papierami, wszechobecną, na zawsze zachowali ją w pamięci klienci, pracownicy i członkowie rodziny. W tym czasie robotą zegarmistrzowską kierował siostrzeniec założyciela firmy, Eugeniusz Sadowski, którego wraz z braćmi, Edmundem i Janem, stryj Józef wykształcił na znakomitych fachowców.
Kiedy bracia Sadowscy poszli “na swoje”, firmę, cieszącą się coraz większą renomą, przejął syn Józefa – Zbigniew, pomagał mu zaś Grzegorz Galus, jeden z kilkudziesięciu zegarmistrzów, którzy pobierali nauki u Józefa Płonki. Dziś wielu z nich ma własne warsztaty, zarówno w kraju, jak i zagranicą. Dziełem Zbigniewa Płonki było zrealizowanie projektu zegara na wieży ratuszowej w Rynku, następnie dozór robót i “docieranie” mechanizmu, co wymagało wspinaczek na wieżę, dwa razy dziennie przez okrągły rok. Nigdy nie otrzymał za to wynagrodzenia, ale najważniejsze było to, ze firma trwała, a jej prestiż rósł. Do dziś w magistracie, w gabinecie prezydenta miasta znajduje się zegar wykonany i nadal obsługiwany przez firmę, która ma także w swej pieczy zegary w Kurii Metropolitalnej.
Te i inne obowiązki spoczywają dziś na barkach syna Zbigniewa, Łukasza Płonki, któremu już wyrósł godny następca – Filip. Bóg widać darzy naszej firmie, skoro pozwolił nam na tak długie trwanie. My zaś ze swej strony staramy się podtrzymywać najlepsze tradycje rzemiosła. Dbamy o przyjazną, familijną atmosferę w warsztacie, klientów traktujemy z uwagą i życzliwością, zaś zegary otaczamy pietyzmem, bo przecież i one mają “duszę”. Może to staroświeckie i niemodne, ale nie chcemy nic w tym względzie zmieniać-tradycja zobowiązuje.
Żywimy nadzieję, że w skromnych obchodach jubileuszowych, staruszka ze 100-letnią brodą odwiedzą wszyscy wypróbowani przyjaciele i stali klienci, a także nowi, którym firma, jeśli Bóg da, chciałaby służyć następne 100lat
POLSKIE FIRMY RODZINNE 4 Pokolenia rodziny Płonka – krakowskich zegarmistrzów Firma Płonka – idąc z duchem czasu, obecnie w nowoczesnym wydaniu nabrała nazwy Zegarmistrz.com. Prowadzona jest już w 4 pokoleniu nadal przez rodzinę Płonka, nadal w Krakowie, nadal przy tej samej ulicy. Trwamy nieprzerwanie dzięki Wam – naszym najwierniejszym Klientom, za co bardzo Wam dziękujemy. […]
Troszeczkę o nas, o historii, tradycji i pasji Szanowna Pani, Szanowny Panie Nasza Firma stara się już od 123 lat, aby pozbawić Państwa stresu związanego ze źle działającym Waszym zegarkiem. Nasze działania w tej sferze podobne są do zawodu lekarza. Zawsze jesteśmy tego świadomi, że tak osobisty przedmiot jak zegarek, jeśli coś mu dolega, to […]
4 Pokolenia rodziny Płonka – krakowskich zegarmistrzów Firma Płonka – idąc z duchem czasu, obecnie w nowoczesnym wydaniu nabrała nazwy Zegarmistrz.com. Prowadzona jest już w 4 pokoleniu nadal przez rodzinę Płonka, nadal w Krakowie, nadal przy tej samej ulicy. Trwamy nieprzerwanie dzięki Wam – naszym najwierniejszym Klientom, za co bardzo Wam dziękujemy. A może zainteresuje […]
4 Pokolenia rodziny Płonka – krakowskich zegarmistrzów
Firma Płonka – idąc z duchem czasu, obecnie w nowoczesnym wydaniu nabrała nazwy Zegarmistrz.com. Prowadzona jest już w 4 pokoleniu nadal przez rodzinę Płonka, nadal w Krakowie, nadal przy tej samej ulicy. Trwamy nieprzerwanie dzięki Wam – naszym najwierniejszym Klientom, za co bardzo Wam dziękujemy.